Jako że na Akademii Muzycznej wrze od przygotowań do Mozartowskiej opery „Wesele Figara”, postanowiłam przeczytać jej literacki
pierwowzór. Ta pięcioaktowa komedia została napisana przez francuskiego dramaturga - Piotra Augustyna
Carona de Beaumarchais w XVIIIw.
Akcja dzieje się w zamku Augas-Frescas, niedaleko Sewilli. Trwają
ostatnie przygotowania do ślubu Zuzanny i Figara – oboje służą w zamku Hrabiego
Almavivy. Ceremonia ma odbyć się wieczorem. W prezencie od swego Pana otrzymali
najlepszy pokój w całym zamku. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że ów Hrabia
– zamkowy „Don Juan” - rości sobie prawo do pierwszej nocy spędzonej z panną
młodą, zgodnie z przywilejem feudała. Narzeczeni obmyślają intrygę, dzięki
której miłość ma zwyciężyć z niecnotą. Pomaga im niegdyś kochana, dziś
zaniedbana przez męża Hrabina.
„Wesele Figara” to kontynuacja wydarzeń zawartych w „Cyruliku
Sewilskim” tego samego autora. Nazywane jest nawet jego „szóstym aktem”. O ile „Cyrulik...”
jest lekki i frywolny, o tyle „Wesele...” staje się komedią drapieżną,
polityczną, silnie pokazującą stosunek tzw. „trzeciego stanu” do bezkarności
szlachty.
Szczytowym punktem komedii jest monolog Figara, w którym to –
nie szczędząc ostrych słów - lokaj przewyższa swego pana, piętnuje krzywdę,
żąda sprawiedliwości społecznej.
„Szlachectwo, majątek, stanowisko, urzędy, wszystko to czyni tak pysznym! Cóżeś uczynił dla uzyskania tylu przywilejów? Zadałeś sobie ten trud, aby się urodzić, nic więcej.”
Temat powszechny i dobrze znany, tak kiedyś, jak i obecnie. Sztuki
Beaumarchais’go prezentują wartości uniwersalne, które idealnie wpasowują się w
każde stulecie. Postacie, mimo że nakreślone
ponad 200 lat temu, spokojnie poradziłyby sobie we współczesnych
czasach. Są pełnokrwiste, prawdziwe, wielobarwne. Jak nie lubię dramatów, tak
ten przeczytałam z przyjemnością. Nie dziwię się więc Mozartowi, że zechciał na
tej podstawie skomponować dzieło, które jest teraz w repertuarze każdego Teatru
Operowego na świecie.
Nie czytałam, choć pewnie kiedyś to zrobię. Na pewno jednak zacznę od „Cyruliku Sewilskiego”.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.