Jakiś czas temu dane mi było obejrzeć film o tym
samym tytule. Nie urzekł mnie, jednak stwierdziłam, że pomysł wydawał się dobry
– wykonanie było słabe. Gdy dowiedziałam się, że film powstał na bazie książki,
czym prędzej postanowiłam ją przeczytać, jako że ekranizacja najczęściej jest
gorsza od pierwowzoru. To „czym prędzej” potrwało kilka lat i tak, dopiero
miesiąc temu wzięłam do ręki „Złodzieja pioruna” – pierwszą część serii „Percy
Jackson i Bogowie Olimpijscy”.
Akcja dzieje się w Stanach Zjednoczonych, w czasach
współczesnych. Bohaterem jest dwunastoletni chłopiec – Percy Jackson. Dziecko z
problemami: dysleksja, podejrzenie ADHD. Z powodu złego zachowania w żadnej szkole nie udaje mu się zagrzać miejsca
dłużej niż rok. Na skutek różnych, nadnaturalnych przygód, Percy trafia do
Obozu Herosów, gdzie dowiaduje się, że jest synem jednego z Bogów Olimpijskich.
Przed chłopcem zostaje postawione zadanie: ma znaleźć skradziony Piorun – symbol
władzy Zeusa. Pomaga mu w tym Annabeth (córka Ateny) i satyr Grover.
Dwunastoletni chłopiec, wyrzutek społeczeństwa,
półsierota, poprzez swoje nadnaturalne zdolności (o których oczywiście nie
wiedział) staje się bohaterem. Ten motyw jest bardzo popularny wśród fantastyki
młodzieżowej (przykład: Harry Potter), dlatego bałam się zderzenia swojego
wieku z powieścią pisaną dla ciut młodszej grupy docelowej (ciągle za mną
chodzi mój osobisty „efekt Eragona”). Obawiałam się młodzieńczych humorów
bohatera, lekkomyślności, zarozumiałości i braku pokory. Ku mej uciesze, Percy
okazał się mądry, zaradny i dojrzały jak na swój wiek, a temat, który dziś wieje
sztampą, przypomniał mi piękne wieczory, kiedy to nie mogłam oderwać się od
serii autorstwa Joanne Kathleen Rowling.
„Złodzieja pioruna” czyta się bardzo szybko. Fabuła
skonstruowana jest tak, że trudno jest zamknąć książkę i ot tak wrócić do
swoich obowiązków. Akcja co rusz nabiera tempa, jest jak tocząca się kula
śniegowa. Plastyczne opisy przenoszą nas do zupełnie innego świata i sprawiają,
że jesteśmy w stanie nie tylko patrzeć, ale i dotykać rzeczy tam obecnych.
Ocena 9/10.
Film oglądałam, nawet fajny, ale przy okazji dowiedziałam się, że istnieje seria książek z Percym w roli głównego bohatera. Mitologię uwielbiam, więc prędzej czy później z książkami Ricka Riordana się zapoznam. :)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście film nie był za dobry, książka o wiele lepsza. Jestem w trakcie czytania tego cyklu, niedługo zabieram się za czwarty tom :)
OdpowiedzUsuń